W obliczu nacisku ze strony wielkich mocarstw, generalnie sprzyjających Czechom oraz coraz trudniejszej sytuacji na froncie rosyjskim, strona polska została zmuszona do rezygnacji z projektu przeprowadzenia plebiscytu na spornych terenach. Rozwiązanie konfliktu powierzono Radzie Ambasadorów, która decyzją z 28 VII 1920 r., podjętą w belgijskim kurorcie Spa, ustaliła granicę na linii Olzy* i grzbietu pasma Czantorii* i Stożka*. Polsce przypadło 44% (1002 km2) terytorium Śląska Cieszyńskiego z 32% (140 tys.) mieszkańców; były to tereny o charakterze (poza Bielskiem) zdecydowanie rolniczym. Republika Czechosłowacka objęła 1280 km2 z 295 tys. ludności, w rejonie najbardziej zurbanizowanym i uprzemysłowionym. Poza granicą pozostało 143,5 tys. Polaków, głównie w powiatach czeskocieszyńskim i frysztackim (rejon Karwiny i Orłowej). Obszar ten przyjęto z biegiem czasu nazywać Śląskiem Zaolziańskim lub Zaolziem.
Po podziale Śląska Cieszyńskiego Rada Narodowa została przekształcona w Rząd Krajowy, zarządzający przyznaną Polsce częścią Śląska Cieszyńskiego. Funkcję prezydenta krajowego z ramienia rządu polskiego w Warszawie pełnił dr Jan Michejda. Po utworzeniu w 1920 r. autonomicznego województwa śląskiego z siedzibą w Katowicach, włączono do niego przyznaną Polsce część Śląska Cieszyńskiego, tworząc zeń powiaty cieszyński i bielski. Przez całe dwudziestolecie międzywojenne ziemie te dzieliły skomplikowane losy Rzeczypospolitej. Niewielki w sumie przemysł, wstrząsany powszechnymi kryzysami, nie był w stanie wchłonąć do pracy wszystkich rąk, dla których zabrakło miejsca w rolnictwie. Ruch turystyczno-letniskowy, poza Wisłą* i Ustroniem*, dopiero zaczął się rozwijać. Dodatkowym problemem była tu mniejszość niemiecka, szczególnie liczna w Bielsku i okolicy. Jednym z aspektów tego problemu była również sprawa własności majątku dawnej Komory Cieszyńskiej, należącego do arcyksięcia Fryderyka Habsburga. Ponieważ arcyksiążę nie przyjął obywatelstwa polskiego, na mocy traktatu z Saint Ger-main, po licznych apelacjach sądowych, jego dobra na terenie Polski przejęło państwo.
Po zachodniej strony Olzy* natychmiast po podziale Śląska Cieszyńskiego władze czechosłowackie podjęły szereg kroków, zmierzających do wzmocnienia za każdą cenę państwowo narodowego stanu posiadania. Liczba obcokrajowców w granicach Zaolzia wzrosła gwałtownie z 4,5 tys. w 1910 r. do 26,6 tys. w 1921 r., by w ciągu następnych 10 lat zmaleć do 11,1 tys. Rozmaitym pociągnięciom administracyjnym, zmierzającym do reczechizacji „popolszczonych Morawców” („Polacy na Zaolziu”), towarzyszył napływ fali przybyszów z głębi Czech, szukających atrakcyjnych warunków bytowych i źródeł utrzymania. Obejmowali oni posady w administracji państwowej, szkolnictwie, na kolei. Pomimo trwającej w latach dwudziestych koniunktury gospodarczej (w 1929 r. huta w Trzyńcu* wyprodukowała przeszło 1,4 mln. ton wyrobów) zaczęto rugować Polaków ze stanowisk w przemyśle. Zjawiska dyskryminacji narodowej i wzrastającego nacjonalizmu nabrały siły w następnych latach, kiedy w czasie kryzysu gospodarczego (w 1932 r. produkcja trzynieckiej huty zmalała do 1/3 wielkości sprzed 3 lat) Czesi propagowali hasło „mamy pracy tylko dla swoich”. Na zwycięstwa ugrupowań polskich w wyborach samorządowych władze odpowiadały wyznaczaniem komisarzy rządowych. W 1928 r. Praga, wbrew deklaracjom z okresu plebiscytowego, zlikwidowała dotychczasową odrębność czechosłowackiej części Śląska, włączając go do nowo utworzonego Kraju Morawsko-Śląskiego.
Sprawa Zaolzia raz jeszcze wróciła na europejską arenę polityczną w 1938 r., w związku z haniebnym traktatem monachijskim. W dzień po jego podpisaniu, 30 IX, w wyniku polskiego ultimatum wystosowanego pod adresem Pragi, rząd osamotnionej w obliczu hitlerowskiego nacisku Republiki Czechosłowackiej wyraził zgodę na odstąpienie Polsce powiatów czeskocieszyńskiego i frysztackiego (871 km zamieszkałych przez 216 tys. osób). Wydarzenie to stanowiło dla Polaków z Zaolzia spełnienie marzeń minionych 20 lat — i jednocześnie spełnienie obietnicy marszałka Piłsudskiego z 1920 r.: „Czekajcie i wytrwajcie. My się was nigdy nie wyrzekniemy”. Tym niemniej, sposób i pora, w której do niego doszło, były bardzo niefortunne. Krótkowzroczna polityka rządu polskiego sprawiła, że publicyści ówcześni pisali, iż Polska „wróciła na Zaolzie w plecaku niemieckiego żołnierza”, a moment ten fatalnie zaciążył na stosunku wielu państw do Polski w czasie II wojny światowej.