Uprawa lnu i produkcja płótna rozwinęły się na Górnej Orawie gdzieś na przełomie XVII i XVIII stulecia. Utkane płótno moczono i suszono na słońcu, aby uzyskać jak najczystszą biel. Stąd w dawnym krajobrazie orawskich wsi, jeszcze tuż po II wojnie światowej, zawieszone na żerdziach wśród pól płótno stanowiło charakterystyczny akcent. Następnie płótno maglowano i farbowano, a także drukowano, czyli odciskano wzory metodą batikowania (przy pomocy tzw. drukarskich desek).
Osobną kategorię ludności stanowili handlarze płótnem czyli płóciennicy. Dla wielu mieszkańców wsi płóciennictwo było podstawowym źródłem utrzymania, a często lepszego życia czy nawet bogactwa. Handel płótnem obejmował nie tylko najdalsze regiony Austro-Węgier, ale sięgał aż na tereny czarnomorskie (Krym) i śródziemnomorskie (Egipt, Palestyna). Pierwotnie płóciennicy sprzedawali towar nosząc go na plecach. Rosnący popyt spowodował, że wielu z nich przeszło od sprzedaży domokrążnej do jarmarcznej. Bogatsi płóciennicy na jarmarki wyruszali wozem, a od 1898 roku wykorzystywali nowo wybudowaną linię kolejową Królewiany — Trzciana. W wielu miastach budowali składy płótna i stawiali własne stragany. Poszczególne orawskie wsie miały swoje rejony handlowe, np. plóciennicy z Zubrohlawy handlowali w siedmiogrodzkim mieście Kolozsvar (dziś rum. Cluj-Napoca), a jeden z nich posiadał skład w Aleksandrii. Aby zintensyfikować produkcję płótna płóciennicy sami kupowali przędzę i dawali ją tkaczom do tkania. Pod koniec XIX wieku kupowali delikatniejszą przędzę maszynową, produkowaną na Śląsku. Bogaci płóciennicy po prostu zatrudniali tkaczy. Pod koniec XIX wieku na Górnej Orawie było około 800 płócienników. Na szlak płóciennicy wyruszali w lutym, a wracali późną jesienią przed Bożym Narodzeniem. Jechali wypełnionymi towarem wozami przykrytymi płócienną płachtą. Gospodarstwo opuszczał gazda, a często także dorosły syn. Jeżeli rodzina była biedna wyjeżdżał nawet małoletni syn, jednak jego sytuacja w takim zespole była najgorsza. Wykonywał ciężką pracę, troszczył się o konie, pomagał przy rozładunku towaru, a jego zarobek był bardzo niski. Pozycję społeczną takiego chłopca najlepiej ilustruje nazwa psik. W lepszej sytuacji był pomocnik gazdy — legiń. Pomocnicy również pochodzili z biedniejszych rodzin. Gazda najczęściej brał towar na kredyt od płóciennika — hurtownika, poręczając swoim majątkiem (gospodarstwem). Po powrocie ze szlaku rozliczał się z hurtownikiem (tzw. porachunok). Zdarzało się, że w trakcie podróży złodzieje wyrezali towar płóciennikowi. Oznaczało to, że w płachcie, którą był okryty wóz, wycięli dziurę i przez nią wyciągnęli płótno. Niektórzy handlarze podróżując po świecie odwykli od pracy i nierzadko popadali w alkoholizm. Ci po kilku latach bankrutowali, a wówczas byli zmuszeni najmować się jako pomocnicy u bogatszych. Jeśli płóciennik nie mógł się wypłacić hurtownikowi za pobrany towar, tracił na jego rzecz swój majątek. Częstokroć odbywało się to na drodze sądowej. Najlepiej powodziło się tym płóciennikom, którzy mieli na tyle pieniędzy, aby zakupić towar u hurtownika i sprzedawać go już jako własny. Jednak najbogatsi byli hurtownicy, którzy skupywali towar bezpośrednio od tkaczy, zwłaszcza na jarmarkach w Polsce.
Pod koniec XIX wieku zaczął się upadek orawskiego płóciennictwa. Przyczyną była konkurencja innych tkanin, o połowę tańszych, a z wyglądu ładniejszych. Wówczas płóciennicy zaczęli handlować także innymi towarami, co spowodowało protesty konkurencji i doprowadziło w roku 1884 do wprowadzenia obowiązku pieczętowania towarów. Płóciennicy próbowali się bronić zakładając w Namiestowie Gómoorawskie Stowarzyszenie Płóciennicze. Mimo to upadek płóciennictwa był nieuchronny. Na przełomie XIX i XX wieku wielu hurtowników przy okazji skupowania płótna w Polsce, oferowało sprzedaż swoich domów. W ten sposób w niektórych wsiach najbardziej okazałe domy i gospodarstwa przechodziły na własność bogatych polskich chłopów, zaś ich poprzedni właściciele osiedlali się w miastach, w których wcześniej mieli składy. Natomiast płóciennicy, którzy zubożeli i utracili majątki wyruszali za pracą w głąb Węgier, ale przede wszystkim emigrowali do Ameryki. W okresie międzywojennym płóciennictwem trudniła się już niewielka ilość mieszkańców, zaś zaraz po II wojnie światowej przetrwali tylko nieliczni, handlujący wyłącznie na jarmarkach.
Płóciennicy wytworzyli własny handlowy żargon, który w dużej mierze miał charakter języka tajnego, zrozumiałego tylko dla nich. Tworzyła go mieszanina słów pochodzenia węgierskiego, niemieckiego, rumuńskiego, serbochorwackiego oraz specyficzna frazeologia. Wędrówki płócienników znalazły też odbicie w folklorze.
Produkcja płótna (tkactwo), sukna (folusze) i obróbka skór (garbarstwo) dawały podstawę do samodzielnego wykonywania odzieży.
Ciekawym zajęciem było okniarstwo. Wędrowni słowaccy okniarze przemierzali Beskidy przechodząc między innymi na Żywiecczyznę. Tzw. handel domokrążny, zajęcie jednostek szczególnie przedsiębiorczych, stanowił istotne uzupełnienie obrazu życia beskidzkich wsi.
Osobnym ważnym zjawiskiem były sezonowe prace rolne, zwłaszcza przy sianokosach, żniwach i młócce, wykonywane poza rejonem zamieszkania. Ludność, zarówno polskich, jak i słowackich wsi, podejmowała częstokroć dalekie wędrówki, aby znaleźć zarobek przy pracach polowych.