Muzyka, taniec i pieśń stanowią ten składnik kultury góralskiej, który kultywowany jest najżywiej przez liczne grupy folklorystyczne na całym terenie Beskidu Śląskiego. Typową skalą dla muzyki omawianego regionu jest tzw. skala wałaska, zwana również góralską lub żywiecką. Jej źródłem było połączenie dźwięków wydobywanych ongiś na piszczałach pasterskich. O wyjątkowej harmonii tej muzyki decyduje specyficzne współbrzmienie całej kapeli, składającej się ze skrzypka, gajdosza i solisty. To właśnie gajdy (zwane w innych rejonach dudami, ale nigdy „kobzą”!), nadają charakterystyczne brzmienie tutejszym utworom muzycznym .
Najbardziej rozpowszechnionymi wśród górali instrumentami były różnego rodzaju piszczałki, nazywane, w zależności od budowy i funkcji, „sowami”, „kusocami”, „piszczołkami wielkopostnymi”, „fulyrkami” itp. Przygrywali na nich mali chłopcy przy pasieniu krów, grali pasterze na hali. Na szałasie używano również „piszczołki sałasznikowej”, typowej dla okolic Istebnej*, rogu pasterskiego oraz długiej na 2,5 do 4,5 m trąby owczarskiej, zwanej w Małopolsce trombitą. Gajdy śląskie, najwspanialszy instrument polskich gór, składają się z miecha z koziej skóry, do którego pompuje się powietrze przy pomocy „dymloka” — małego mieszka poruszanego ramieniem, oraz z przyłączonych do miecha dwóch piszczał: gajdzicy — krótkiej piszczałki melodycznej, na której gra się przebierając palcami jak na fujarce, i „huku” — długiej piszczały burdonowej, wydającej ciągły, jednostajny dźwięk.
Ostatnim wybitnym gajdoszem i twórcą gajd był nieżyjący już Jan Kawulok z Istebnej*. Do najznakomitszych gajdoszów śląskich należało wielu innych istebnian, jak Jan Juroszek-Przigóniok, Paweł i Jan Haratykowie, Michał Kawulok od Skały, Jan Matuszny, Jan Rrężelok oraz Michał Waszut. Znanym twórcą gajd jest też lutnik z Ustronia*, Ferdynand Suchy. Do mistrzów gry na trąbie owczarskiej należał Michał Szalbot z Wisły* oraz Antoni Kawulok z Istebnej*. Wśród młodszych nieco muzyków i twórców ludowych instrumentów muzycznych wymienić trzeba również Józefa Brodę — nauczyciela z Istebnej, niestrudzonego propagatora folkloru muzycznego wśród miejscowej młodzieży.
Wyjątkowe znaczenie miał dla górali taniec. Różnorodność i obfitość form tanecznych w Beskidzie Śląskim była ogromna. Układy taneczne były bardzo zróżnicowane, różniły się’nawet w poszczególnych wsiach. Tańczono więc „wolnego”, „trojoka”, „kołomajki”, „krzyżoka”, zabawnego „mietlorza” i „kaczoka”, barwnego ^ogrodnika”, a młodzi parobcy popisywali się w „żabioku” i „zajączku”. W górskich wsiach ulubionym tańcem był „owięziok”: w izbach było ciasno, a ten taniec nie wymagał dużo przestrzeni. Jego nazwa pochodzi od kierpców „owięzich” (czes. hovezi — wołowy) — dla kobiet z cielęcej, dla mężczyzn z krowiej skóry — które należało w tańcu „zedrzyć” na pięcie i na palcach. Przy „owięzioku” kolejni uczestnicy zabawy wykonywali krótkie przyśpiewki, charakteryzujące się żywą pulsacją, bardzo szybkim nieraz tempem i urozmaiconą rytmizacją:
Sztyrzi konie we dworze,
Zodyn nimi nie orze.
Orol nimi Janiczek,
szwamy jako gwoździczek.
Jak do końca doorol,
na swą miłą zawołoł.
Pój ma miła, pój ku mie,
Powiym jo ci, co mi je.
Niektóre przyśpiewki miały bardziej kontemplacyjny charakter; wielokrotnie przewijały się w nich wspomnienia bezpowrotnie odchodzącej przeszłości:
Za stodołeczką, za naszom,
Tam by świeciło sałaszom,
Tam by świeciło baczować,
Szumne dziewczęta miłować.